Cześć! Mam na imię Błażej i urodziłem się 22.02.2014 r. Przez prawie 3 lata byłem bardzo pogodnym dzieckiem i właściwie nigdy nie chorowałem. Lubiłem bawić się z bratem i czasem sobie dokuczaliśmy. Wiosną i latem całe dnie spędzaliśmy na dworze jeżdżąc razem traktorami i rowerami. Niestety podczas ferii 2017 r. dopadło mnie zapalenie płuc. Pani doktor w przychodni powiedziała, że prawdopodobnie mam jeszcze duszność i kazała nam zgłosić się na izbę przyjęć do szpitala. Tam mieli postanowić czy mam zostać, czy wracać do domu. Pojechaliśmy więc do szpitala w Bełchatowie i niestety musiałem tam zostać. Oczywiście mama była ze mną cały czas, a tata pojechał po rzeczy dla nas. Na oddziale dziecięcym dostałem tlen, kroplówkę i od razu inhalacje. Bardzo się bałem i chciałem wracać do domu. Dopiero jak tata przyjechał, to trochę się uspokoiłem i na chwilę zasnąłem. Niestety nie mógł długo ze mną zostać i musiał wracać do domu, bo było już bardzo późno. Pani doktor, która mnie przyjęła do szpitala, zauważyła, że mój stan zaczął się powoli pogarszać i co chwilę przyprowadzała różnych lekarzy, którzy mnie badali i osłuchiwali. Około godziny 24  pani doktor znowu przyszła, tym razem z ratownikiem karetki i powiedziała, że przewożą nas do Łodzi do ICZMP, bo tam mają lepszy sprzęt i lekarzy. Całą drogę do Łodzi spokojnie przespałem. W Matce Polce byliśmy ok. godz. 1 w nocy. Na izbie przyjęć znowu wielu lekarzy mnie badało i zastanawiali się gdzie mnie przyjąć. Bardzo płakałem, ale byłem już słaby. W końcu postanowili dać mnie na OIOM. Mama musiała zostać na korytarzu i nie mogła już być ze mną. Po 4 godzinach lekarz w końcu wyszedł do mamy i powiedział, że w trakcie intubacji moje serce zatrzymało się i musieli mnie reanimować. O tyle było dobrze, że saturacja spadła mi tylko do 40%, jednak przy okazji wykryli u mnie wrodzoną wadę serca - zwężenie cieśni aorty. Wprowadzili mnie też w śpiączkę farmakologiczną. Przed południem miałem zrobione cewnikowanie i założono mi stent. Lekarz, który przeprowadzał tą operację, powiedział rodzicom, że wszystko się udało, że następnego dnia odłączą mnie od respiratora, zaczną wybudzać, a po kolejnych 2-3 dniach, jeśli będzie dobrze, to przeniosą mnie na obserwację na kardiologię, a pod koniec ferii powinienem już wrócić do domu.

Niestety następnego dnia nie chciałem jeszcze sam oddychać i nie mogli mnie odłączyć od respiratora. Dopiero po tygodniu lekarze mogli mnie spokojnie odłączyć i sam zacząłem oddychać. Zaczęli też wybudzać mnie ze śpiączki, jednak nie było ze mną żadnego kontaktu, chociaż oczy otwierałem i trochę próbowałem płakać. 06.02, po 2,5 tyg. spędzonych na intensywnej terapii, lekarze postanowili przenieść mnie na neurologię, ponieważ dalej nie było ze mną żadnego kontaktu, a do tego jeszcze dostałem spastyki mięśni. Jest to bardzo bolesne i cały czas bardzo płakałem. Lekarze nie potrafili rodzicom powiedzieć nic konkretnego prócz tego, że potrzeba czasu. Na neurologii dostałem przeciwbólowo najsilniejszy lek, przez który nabawiłem się bradykardii, ale większość czasu potrafiłem dzięki niemu przespać. Niestety w końcu uodporniłem się na ten lek i przez ok. 3 tyg. ciągle płakałem, w dzień i w nocy. Czasami prawie w ogóle nie spałem. Pan rehabilitant często musiał przerywać nasze ćwiczenia, bo nie chciałem się rozluźnić. Mama też już nie wiedziała co robić. W końcu nasz pan doktor postanowił zmienić mi lek rozluźniający i on w końcu zaczął przynosić efekty. Zacząłem się uspokajać, więcej spałem i zacząłem reagować na kontakt wzrokowy.

Kiedy było już ze mną lepiej i lekarze zaczęli myśleć o wypisaniu mnie do domu, okazało się, że coś jest nie tak z moją aortą. Zostałem przeniesiony na kardiologię na konkretniejsze badania, po których okazało się, że moja aorta jest w całości zwężona. 

Po prawie 4 miesiącach zostałem w końcu wypisany ze szpitala i od tamtej pory jestem pod ciągłą kontrolą kardiologiczną oraz neurologiczną. Codziennie jeżdżę na rehabilitacje, mam również zajęcia z integracji sensorycznej, logopedyczne oraz psychologiczne. 

Od wyjścia ze szpitala zrobiłem ogromne postępy. Moja spastyka bardzo się zmniejszyła, chociaż nadal sam nie siedzę oraz nie chodzę. Również nie mówię tak jak kiedyś, ale potrafię powiedzieć "mama, tata, dziadzia, lala" itp. Jestem teraz bardzo pogodny i dużo się śmieję. 

Rodzice znaleźli dla mnie dającą nadzieję terapię. Jest to terapia w komorze hiperbarycznej. Niestety jest ona bardzo kosztowna, dlatego bardzo proszę o wpłacenie choćby złotówki na konto Fundacji z dopiskiem ZC 8266 Błażej Banasik.

Dzięki zebranym pieniążkom będę mógł korzystać z komory, po której mam o wiele większe szanse na powrót do zdrowia i normalności.

Serdecznie prosimy o pomoc w zebraniu funduszy na dalsze leczenie Błażeja.

Pomoc finansową prosimy kierować na konto:
Fundacja Serce Dziecka
ul. Dereniowa 2 lok. 6, 02-776 Warszawa

Nr konta na wpłaty złotowe PL 17 1160 2202 0000 0000 8297 2843
Nr konta na wpłaty w EUR PL 09 1160 2202 0000 0001 2152 1272 SWIFT BIGBPLPW
Nr konta na wpłaty w USD PL 81 1160 2202 0000 0004 9113 6148 SWIFT BIGBPLPW

koniecznie z dopiskiem: ZC 8266 Błażej Banasik

1,5% podatku prosimy przekazać w rozliczeniu rocznym PIT,
w którym należy podać:
KRS 0000266644
a w polu informacji dodatkowych: ZC 8266 Błażej Banasik

Możesz skorzystać z numeru konta:
PLN: 17 1160 2202 0000 0000 8297 2843
EUR: PL 09 1160 2202 0000 0001 2152 1272
Z dopiskiem ZC 8266 Błażej Banasik

Program e-pity by e-file.
Program dedykowany Fundacji Serce Dziecka ze wskazaniem celu szczegółowego dotyczącego konkretnego Podopiecznego, nie umożliwia dokonania swobodnego wyboru i przekazania 1,5% podatku innej organizacji pożytku publicznego/innemu Podopiecznemu Fundacji.

Do góry